alex.sorga alex.sorga
411
BLOG

Afrykańska rewolta służbami sterowana

alex.sorga alex.sorga Polityka Obserwuj notkę 5
Jeszcze niedawno specjaliści wspominali coś o "Wiośnie Ludów Afryki"... wydawałoby się, że faktycznie Czarny Ląd budzi się z letargu i zaczyna podnosić głowę po okresie upokorzenia i wyzysku.
 
Nic bardziej mylnego.
 
Tunezyjska rewolta pokazała, że gdy przegoni się jednego zasiedziałego na stołku prezydenta rolę przejmuje premier rządu i obiecuje rozpisać wybory. Pokazała też, że można dopuścić opozycję do władzy, ale na mniej eksponowanych stanowiskach. Ze starej tunezyjskiej kadry rządzącej swoje stanowiska utrzymali dotychczasowi ministrowie obrony, spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych i finansów. Czyli kluczowych dziedzin dla kraju.
    
Więc jakich zmian oczekiwała tunezyjska rewolta uliczna? Pewnie żadnych, zwykłe rozładowanie niezadowolenia zakończone ucieczką z kraju głównego winowajcy (wraz z posiadanym majątkiem).
    
Obecnie dominujące wiadomości z Tunezji dotyczą sezonu turystycznego, a w zaciszu gabinetów politycy i biznesmeni dzielą między sobą skórę po niedźwiadku. Także politycy i biznesmeni innych krajów. Kilka miesięcy po obaleniu prezydenta, w Tunezji wciąż grasują bandy przestępców i złodziei, a coraz częściej mają miejsca ataki na żydowskie gminy, tak jakby ktoś chciał skłócić ponownie kraj, tym razem na tle wyznaniowym, robiąc z życia zwykłych ludzi kolejne afrykańskie piekiełko.
 
I tak skończyła się jedna rewolucja...
 
Podobnie było w Egipcie: opozycja straciła cierpliwość na wiadomość, że prezydent Mubarak ponownie będzie kandydować na urząd i siłami ulicy zmusiła go do ustąpienia. By nie bawić się w rewolucję, tylko pokazać swoją siłę i wzmóc efekt grozy, z więzień wypuszczeni zostali pensjonariusze, którzy od razu zasilili ulicę, dzielnie wspomagając rewolucjonistów w wyrywaniu kostek brukowych i demolowaniu dobytku innych obywateli.
 
Prezydent Mubarak miał opuścić kraj i podobnie jak prezydent Tunezji zrobił to wraz z całą rodziną i całym majątkiem. Jego następca zapowiedział, że wybory będą względnie wolne i odbędą się za kilka miesięcy.
 
To dużo czasu...
 
Przedstawiciele Pentagonu i Izraelskich służb połechtały ego egipskich wojskowych, ale i jasno dały do zrozumienia, że dobre stosunki z Ameryką i sąsiednim Izraelem to podstawa do współpracy i bezproblemowej egzystencji. To staje się gwarancją stabilności interesów innych państw w tym regionie i właśnie ta stabilność jest najistotniejsza. Z Mubarakiem czy bez, na czele kraju stanie osoba, która nie zagrozi panującym układom.
    
Prowadzące ludzi na ulice Kairu Muzułmańskie Bractwo nie miało ambicji przejęcia odpowiedzialności za kraj pod postacią urzędu prezydenckiego, miało za to ambicje posiadania poparcia społecznego. Władzę w kraju przejął obecny wiceprezydent z poparciem wojska... takie było założenie przedstawicieli rządu USA.
 
I pomyśleć, że o losach Egiptu i Tunezji decydowali Amerykanie...
 
A ulica?
 
Lali się kamieniami zwolennicy, przeciwnicy, awanturnicy i wszyscy inni między sobą. Rozjuszeni byli pensjonariusze więzień zadbali o bezpieczeństwo obywateli, aż wreszcie wojsko zrobiło porządek na ulicach w obronie spokoju i demokracji.
    
Ludzie wrócili do swoich domów i by kultywować swoje stare obyczaje i tradycje. Rewolucja skończona, a życie w lepiankach na południu kraju będzie się dalej toczyć leniwie bez świadomości istnienia jakiegoś Mubaraka czy innego Raka.
 
Bo tak to jest, że cegły do ręki - w imię pokoju i zmian - dają tak samo pazerni na władzę jak ich prześladowcy. 
   
I wszystko byłoby dobrze, Afrykańska Wiosna Ludów rozkwitałaby w cieniu palm, jednak na drodze wiatru wolności stanęła Libia...
   
 alex


  (cdn.)

alex.sorga
O mnie alex.sorga

.................................... ............................................ .....

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka